Jak obiecałam, tak zrobiłam. Oto filmik z "testu", a właściwie pierwszego odpalenia aplikacji Oral B App, która jest polecana dla osób używających szczoteczki tej marki i posiadające bluetooth. Miał być to hit. A jak jest?
Za dużo nie ma co pisać, można zobaczyć na filmiku. Aplikacja bardzo fajna pod względem personalizacji pierścienia świecącego - trochę bajer, bardziej dla dzieci, ale nie narzekam na taką opcję - bardzo dużo kolorków do wyboru. Dalej trochę gorzej. Nie przedstawiłam tego na filmku, bo kamera odeszła mi obrazem w dół, ale funkcja wykrywania położenia nie działa do końca tak, jak tego oczekiwałam. Czasami "nabijała" mi całkowicie inne obszary, niż myłam i przez to aby dokończyć mycie według tego schematu zabrało mi to więcej czasu. Dla dorosłych jestem na nie. Dla dzieci, jeśli zdobywanie gwiazdek, punktów i nagród ma być jakąś motywacją do mycia zębów, czemu nie? Planów pielęgnacji nie przedstawiłam, bo wszystkie były zablokowane i przy pierwszym użyciu nie wiedziałam jak się do tego zabrać. Przy kontroli dzieci w myciu zębów przyda się także ten kalendarzyk ostatnich myć - nikt się nie wybroni :) Także to kolejny punkt w stosunku do młodszych osób, starszych chyba nie trzeba pouczać, że o zęby trzeba dbać. Następnie przez chwilę mogliście zobaczyć miejsce, w którym może specjalista ustalić, ile czasu poświęcać na konkretne części szczęki. Tylko pytanie, jaki dentysta się tego podejmie? Dla mnie zbędne. Nie odkryłam wszystkich funkcji, jednak po pierwszym użyciu stwierdzam, że aplikacja nie jest dla mnie przydatna (no chyba że mam ochotę na zmianę koloru ringu ;) ). Więcej roboty z jej montażem, niż pożytku. Na podstawie tego, co dotychczas zobaczyłam stwierdzam, że nie ma chyba możliwości dokładnego śledzenia swoich sesji, jeśli szczoteczkę używa więcej niż jedna osoba. Oczywiście producent pewnie uważa, że każdy powinien mieć swoją szczoteczkę. Bardzo duże niedopatrzenie, że nie ma opcji oznaczenia kto i kiedy używał szczoteczki. A później wychodzi nam, że myjemy zęby po 6 razy dziennie, bo takie z nas czyścioszki ;).
A więc hit czy kit? Dla mnie kit. Dla dzieci pewnie hit. Jeśli achivementy mają je przekonywać do higieny to oczywiście jestem jak najbardziej za! Jednak oceniając to z mojej perspektywy, to poprzez beznadziejną pracę funkcji wykrywania położenia moja ostateczna ocena to:
Minął deadline testowania Blend-a-Med. 3D White Luxe. Test miał trwać przez 14 dni i po tym czasie uczestnicy mieli olśniewać białym uśmiechem. Jak było w rzeczywistości? W skład zestawu wchodzi Pasta oraz Whitetning accelerator Blend-a-med 3D WHITE LUXE. Sprawa z użyciem jest prosta: najpierw myje się zęby zwykłą pastą, a następnie po opłukaniu jamy ustnej żeby „myje” się jeszcze raz pastą wybielającą. Specyfik wybielający jest opisany jako usuwający powierzchowne przebarwienia nawet w najbardziej niedostępnych miejscach poprzez zawarte w nim cząsteczki dwutlenku krzemu. Podobno również chroni przed powstawaniem nowych przebarwień. Najskuteczniejszy efekt uzyskuje się przy zastosowaniu obydwóch past z serii. Moje wrażenia: Otóż pasta wybielająca miło mnie zaskoczyła po pierwszym użyciu. Zęby były wyraźnie bielsze, niż przed użyciem. Jeśli chodzi o pastę do mycia zębów, to szału nie ma. Pasta jak każda inna. Pasta wybielająca za to na dłuższą metę wynagradzała brak fajerwe
Po zobaczeniu go w internecie, od razu kupiłam ten kontrowersyjny produkt, którym jest odkurzacz do twarzy (lub inaczej do wągrów). Czy jest on bezpieczny i przede wszystkim skuteczny? Na te pytania postaram się odpowiedzieć. Jak wiele osób borykam się z problemem zaskórników na twarzy. Niestety, nawet po najlepszych kosmetykach i urządzeniach one zawsze wracają. Dlatego gdy usłyszałam o tym urządzeniu to bez dłuższej chwili zastanowienia wyszukałam je na zagranicznych stronach i zamówiłam. Jednak zdecydowałam się na trochę droższą wersję odkurzacza, który również posiada końcówkę do mikrodermabrazji. Zdecydowałam się na taki model, ponieważ słyszałam pogłoski, że te za kilka $ nie radzą sobie zbyt dobrze. Swój odkurzacz kupiłam łącznie za około 85 zł w przeliczeniu na polskie. Przesyłka gratis. Jednak jest to model, który aktualnie był przeceniony z ponad 200 zł. Leciał z Holandii, więc czekałam na niego jakieś 3 tygodnie. Ale do rzeczy... Zawartość pudełka: Moim zd
Dzięki TestMeToo miałam okazję wypróbować Lecha LITE, czyli lekkiego lagera o niskiej zawartości alkoholu. Opis producenta mówi że: Swój łagodny smak i orzeźwiający aromat zawdzięcza chmieleniu na zimno chmielem Cascade, wykorzystywanym w piwach typu IPA i APA. Ma ponad 30% mniej kalorii w porównaniu do innych lagerów na rynku (tylko 96 kcal na 330 ml piwa). Lech Lite, dzięki mniejszej zawartości alkoholu, stanowi idealną propozycję dla tych, którzy chcą dłużej cieszyć się spotkaniami w gronie znajomych. Moja opinia: Patrząc na energetyczność napoju faktycznie jest lepszą opcją dla osób odchudzających się, niż standardowe piwa. Bardzo spodobała mi się mała puszka na wzór holenderskiego piwa. Taka pojemność jest dobra do zabrania ze sobą na piknik, czy małego grilla ze znajomymi. Pozwala to się dłużej cieszyć niewygazowanym smakiem - lepiej otworzyć kolejną, świeżą puszkę, niż pić wygazowaną :). Zawartość alkoholu również przypadła mi do gustu, ale należy wziąć pod uwagę fakt,
Komentarze
Prześlij komentarz