Przejdź do głównej zawartości

Odkurzacz do twarzy (wągrów)

Po zobaczeniu go w internecie, od razu kupiłam ten kontrowersyjny produkt, którym jest odkurzacz do twarzy (lub inaczej do wągrów). Czy jest on bezpieczny i przede wszystkim skuteczny? Na te pytania postaram się odpowiedzieć.

Jak wiele osób borykam się z problemem zaskórników na twarzy. Niestety, nawet po najlepszych kosmetykach i urządzeniach one zawsze wracają. Dlatego gdy usłyszałam o tym urządzeniu to bez dłuższej chwili zastanowienia wyszukałam je na zagranicznych stronach i zamówiłam. Jednak zdecydowałam się na trochę droższą wersję odkurzacza, który również posiada końcówkę do mikrodermabrazji. Zdecydowałam się na taki model, ponieważ słyszałam pogłoski, że te za kilka $ nie radzą sobie zbyt dobrze. 

Swój odkurzacz kupiłam łącznie za około 85 zł w przeliczeniu na polskie. Przesyłka gratis. Jednak jest to model, który aktualnie był przeceniony z ponad 200 zł. Leciał z Holandii, więc czekałam na niego jakieś 3 tygodnie. 

Ale do rzeczy... Zawartość pudełka:
Moim zdaniem bardzo solidnie wykonany zestaw. Urządzenie nie przypomina takich, które zazwyczaj znajdujemy w pudełeczkach z chińskimi napisami. Jest eleganckie, nie rozwaliło się przy pierwszym użyciu. Oprócz urządzenia znajdujemy również 4 końcówki. Jedna, jak już wspomniałam służy do mikrodermabrazji (środkowa). Końcówka leżąca trochę wyżej służy do odkurzania, ale jest przeznaczona do cery delikatniejszej. Nałożona końcówka jest trochę szersza i wbrew pozorom jest przeznaczona do cery normalnej. Zdziwiło mnie to trochę, bo na logikę wydawało mi się, że mniejszy otwór = mocniejsze ssanie, ale w praktyce chodzi o czas, narażenia danego miejsca na ssanie. I ostatnia końcówka, znajdująca się na dole, jest przeznaczona do pryszczy. Oprócz końcówek jest również kabel micro USB do podładowania urządzenia (działa bezprzewodowo), lecz mimo to, nie jest w stanie podładować mojej komórki. W woreczku są gąbeczki, które się wymienia. Przy pracy odkurzaczem osiadają się na nich pozostałości naszej pracy.

Urządzenie posiada 1 guzik, który zarówno wyłącza, jak i zmienia tryb pracy na mocniejszy. Są również 4 lampki - jedna na dole, informująca o końcu ładowania, oraz 3 powyżej wskazujące moc pracy. 

To już koniec opisywania zawartości pudełeczka. Teraz już konkretnie o jego działaniu. Początkowe zastrzeżenie jest takie, że nie ma żadnego ostrzeżenia na temat używania przy cerze naczynkowej oraz delikatnej. Przez to, przy pierwszym użyciu wyszłam z siniakiem na czole, który pozostał tam przez kilka kolejnych dni. To jest stanowczy minus. Jeśli masz skłonność do krwiaków, czy siniaków - pewnie to nie jest urządzenie dla Ciebie. Moje pierwsze użycie nie było zadawalające. Pozbyłam się mniej wągrów niż się spodziewałam, pomimo wcześniejszej parówki na twarz, aby pory się otworzyły. Kolejne podejście było trochę lepsze. Najpierw zrobiłam sobie mikrodermobrazję końcówką do tego przeznaczoną, a później dopiero atakowałam zaskórniki. Przez zdarcie starszego naskórka pozbyłam się większej ilości nieproszonych gości. Efekty nie są tak dobre, jak przy dobrych plastrach z węglem aktywnym (które niestety kosztują sporo), ale są widoczne. Może to być ich alternatywa. Do kupna urządzenia zmotywował mnie fakt, że średnio co 2 tygodnie wydaję ponad 20 zł na te plastry, a tak wydałam 80 i mam urządzenie na zawsze. Jest też aspekt, że nie mogłam używać na sobie pełnej mocy urządzenia z powodu wspomnianych sińców. Jednak na 2 pozostałych osobach, na których testowałam ten sprzęt sprawdził się o niebo lepiej. Jeśli jest to dla Ciebie na prawdę duży problem oraz nie masz skłonności do powstawania siniaków, a nie chcesz ciągle wydawać pieniędzy na kosmetyki - to jest to urządzenie dla Ciebie. 

Końcówka do mikrodermabrazji jest dla mnie istnym wyczynem! Sadzę tak, ponieważ chodziłam kiedyś na zabiegi mikrodermobrazji i wiem, jakich efektów powinnam się spodziewać. Jak zaczniecie usuwać stary naskórek, to nie będzie końca ;). Uczucie jest dokładnie takie samo, efekty również. Zabieg, który kosztuje kilkadziesiąt złotych możecie wykonać same w domu. Jednak trzeba pamiętać następnie o odpowiednie nawilżenie oraz ukojenie skóry. Dla tych, co nie wiedzą: mikrodermabrazja jest to zabieg zdzierania starego naskórka. Działa on pozytywnie na wygląd cery - potocznie i skrótowo pisząc odrasta naskórek, który jest bardziej gęsty, przez co wygląda młodziej. Powoduje zmniejszenie widoczności blizn oraz w tym przypadku odkrycie zaskórników, które możemy dzięki temu łatwiej wydobyć. 

A więc podsumowując: urządzenie bardzo fajne dla osób, które nie mają cery naczynkowej (ssanie może nasilić widoczność naczynek) oraz skłonności do powstawania krwiaków. Końcówka do mikradermabrazji to całkowity bajer. Gdyby nie ta nakłądka, ocena byłaby negatywna. Musiałam odjąć za pozostawienie mi śladu w widocznym miejsu na kilka dni oraz w moim przypadku małą skuteczność w pozbywaniu się wągrów, a podkreślam, że jest to nieco droższy model.


Jeśli ktoś chciałby namiary na konkretnie ten model, napiszcie w komentarzu. 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Blend-a-med 3D WHITE LUXE - pasta do zębów i wybielajacy accelerator.

Minął deadline testowania Blend-a-Med. 3D White Luxe. Test miał trwać przez 14 dni i po tym czasie uczestnicy mieli olśniewać białym uśmiechem. Jak było w rzeczywistości? W skład zestawu wchodzi Pasta oraz Whitetning accelerator Blend-a-med 3D WHITE LUXE. Sprawa z użyciem jest prosta: najpierw myje się zęby zwykłą pastą, a następnie po opłukaniu jamy ustnej żeby „myje” się jeszcze raz pastą wybielającą.  Specyfik wybielający jest opisany jako usuwający powierzchowne przebarwienia nawet w najbardziej niedostępnych miejscach poprzez zawarte w nim cząsteczki dwutlenku krzemu. Podobno również chroni przed powstawaniem nowych przebarwień. Najskuteczniejszy efekt uzyskuje się przy zastosowaniu obydwóch past z serii. Moje wrażenia: Otóż pasta wybielająca miło mnie zaskoczyła po pierwszym użyciu. Zęby były wyraźnie bielsze, niż przed użyciem. Jeśli chodzi o pastę do mycia zębów, to szału nie ma. Pasta jak każda inna. Pasta wybielająca za to na dłuższą metę wynagradzała brak fajerwe

Dove, antyperspirant Original.

Antyperspirantów na sklepowych półkach jest mnóstwo. Każdy producent zapewnia ich trwałość i niezawodność. Tym razem biorę pod lupę antyperspirant w aerozolu Dove Original. Czy rzeczywiście jest niezawodny? Opis producenta jest krótki. „Zachowaj suchą skórę pod pachami przez cały dzień, nie rezygnując z jej gładkości – wybierz antyperspirat w aerozolu Dove Woman Original”. Na opakowaniu widzimy również magiczne „48h” – czyli gwarancję producenta na świeżość przez ten czas. Widnieje również napis „1/4 moisturising cream”, co jest bardzo fajną sprawą, jak na kosmetyk przeznaczony do używania we wrażliwych miejscach. Wysoka zawartość kremu ma zapewnić nas, że jest to łagodny kosmetyk pielęgnujący. Na dole malutkim druczkiem dostrzegam również nieśmiałe „0% alkohol” – moim zdaniem powinno być większe, bo jest to dosyć istotna informacja dla niektórych osób. Ale przejdźmy do wrażeń z testów. Generalnie byłam zaskoczona łagodnym i bardzo przyjemnym zapachem dezodorantu. Jest on …krem